Wielu stałych czytelników czekało na ten dzień :) Dzień, w którym ukaże się artykuł taki jak ten. Ale jeśli jesteś nowym czytelnikiem i trafiasz tu właśnie przez ten artykuł to też się nie zawiedziesz :)

Za chwilę pokażę Ci jak jedna z takich ciekawszych reklam wyglądała u mnie – na tym blogu. Jak widzisz w tytule nie są to jakieś spektakularne wyniki, jak u innych blogerów, którzy piszą jak zarobili setki tysięcy złotych w tydzień na sprzedaży swoich kursów. Później próbujesz tego co oni napisali, nie osiągasz oczywiście takich rezultatów, wkurzasz się i rzucasz wszystko...

Będą za to liczby bardziej przyziemne i realne. Poza tym to była w ogóle pierwsza reklama nastawiona na sprzedaż i pozyskiwanie Klientów na tym blogu. Więc jeśli nie masz jeszcze takiej reklamy na swoim koncie lub masz za sobą jakieś próby w tym zakresie to ten tekst jest dla Ciebie.

Na początek jeszcze małe zastrzeżenie. Nie kopiuj moich słów, czy też obrazków użytych w reklamach słowo w słowo, bo to nie zadziała. Ty najlepiej wiesz kim są Twoi odbiorcy i jakich słów od Ciebie oczekują. A jeśli nie wiesz to na początek musisz zrobić research w tym zakresie, np. przez zbudowanie portretu swojego idealnego Klienta.

Jakie były dokładnie wyniki mojej reklamy na Facebooku?

Aby zachęcić Cię do czytania dalszej części, zrobię coś odwrotnie niż zwykle. Bo zazwyczaj podsumowania są na końcu. Tym razem będzie odwrotnie. Zacznę od przedstawienia rezultatów tych działań reklamowych a następnie je omówię.

  • Kwota wydana na reklamę: 100 zł
  • Liczba kliknięć w reklamę: 653
  • Liczba zdobytych adresów email potencjalnych przyszłych Klientów: 372 (konwersja: 57%)
  • Liczba pozyskanych Klientów: 22 (konwersja: 5,9%)
  • Przychód: 594 zł
  • Zarobek: 594 – 100 = 494 zł

 

A tak powyższe podsumowanie wygląda w menadżerze reklam Facebooka.

Już widzę, jak niektórzy się uśmiechają. OK – 494 zł to nie jest jakaś spektakularna kwota, ale tak jak wspomniałem to była pierwsza reklama nastawiona na sprzedaż na tym blogu, a sprzedawany produkt kosztował 27 zł.

Reklama była nastawiona na zdobywanie nowych Klientów. A ja już teraz wiem, że raz zdobyci Klienci powracają po następne zakupy. Wiem też, że w chwili obecnej średnia wartość Klienta wynosi nieco ponad 100 zł. Czyli te 22 osoby pozyskane za 100 zł zostawią u mnie ostatecznie 2200 zł.

Wiem też, że mam do dyspozycji narzędzia, które pomogą mi zwiększyć liczbę Klientów. Ale mam też do dyspozycji narzędzia, które pomogą mi zwiększyć średnią wartość Klienta dużo bardziej niż na kwotę 100 zł.

Nie zapomnij też, że pozyskałem 372 adresy email, z których to w kolejnych tygodniach po kampanii wykluły się kolejne sprzedaże i nadal pojawiają się nowe.

Jak wyglądał lejek sprzedażowy, do którego kierowała reklama?

Sporo osób twierdzi, że reklama na Facebooku nie działa i nie przynosi żadnych rezultatów. Zgadza się, ale to wszystko kwestia nie tego jak wygląda reklama, ale tego jak wygląda cały system zbudowany wokół niej.

Bloga prowadzę od marca 2017. Reklama natomiast była emitowana w dniach 6-11 listopada 2017, czyli po 7 miesiącach blogowania. Przez ten czas dzięki temu, że na stronie mam zainstalowany Pixel Facebooka mogłem zbierać informacje o wszystkich osobach, jakie w ogóle ją odwiedziły.

Właśnie do tych osób skierowana była reklama. Wcześniej czytelnicy przyzwyczajali się do mnie, czytali moje artykuły, zaczęli mi ufać. Nie znaczy to, że musisz tworzyć bloga przez 7 albo więcej miesięcy aby zacząć sprzedawać.

Wystarczy, że pixel fb zbierze informacje o tym, że na stronie było 1000 użytkowników. A to możesz osiągnąć np. w tydzień za pomocą jednego lub dwóch artykułów.

Całą struktura sprzedaży wyglądała jak na obrazku poniżej.

Czyli nie było tak, że skierowałem swoją reklamę do ludzi, którzy w ogóle mnie nie znali i od razu chciałem im coś sprzedać. Ponadto reklama nie prowadziła też do strony głównej bloga (sklepu), jak to jest zazwyczaj. Ale poszczególne etapy tego lejka sprzedażowego omówię dokładniej w kolejnych punktach.

Etap 1: Reklama na Facebooku

Najpierw zobacz jak wyglądał post, który reklamowałem na Facebooku.

I teraz pytanie, czym on się wyróżnia na tle innych reklam? Przede wszystkim tekst nad zdjęciem – jest dłuższy niż widać to zazwyczaj w reklamach. Bo zwykle jest to 1 lub 2 zdania i od razu link do produktu. We wcześniejszych swoich projektach próbowałem reklam z tekstami o różnej długości. Ale to właśnie dłuższe teksty (wbrew temu co się myśli) działają o wiele lepiej.

Tekst zawiera też swego rodzaju historyjkę. Nie jest tylko zbiorem pustych faktów i oferty opisanej od myślników. Owszem dla podsumowania całości, na samym końcu wymieniam zawartość od myślników.

Jak widzisz w tekście znalazło się powtórzenie linku. Mógłbym przetestować jeszcze 2 wersje tej reklamy – tylko z jednym linkiem oraz bez żadnego linku (wtedy linkiem do strony byłby tylko obrazek).

A jeśli mowa o obrazku to on również nie było jakoś specjalnie podrasowany. Owszem tutaj też mógłbym przetestować inne jego wersje.

No i na sam koniec – w reklamie dużymi literami powtarzane jest cały czas, że to jest darmowy kurs do pobrania. Czy to mi pomogło? Trochę pewnie pomogło ale też trochę zaszkodziło.

Mimo wszystko dużo rzeczy daję na swoim blogu za darmo i taki odbiór miał być również w tym miejscu.

Pod reklamą jak widzisz są reakcje – dokładnie 25 – w większości lajki ale są też serduszka i „haha”. Hejterzy są wszędzie ale nie warto się nimi przejmować :) Są też oczywiście komentarze. Ale co jeszcze ważniejsze – są też udostępnienia. Odbiorcy zaczęli udostępniać moją reklamę swoim znajomym!

Jak widzisz reklama dotarła do ponad 14 000 osób. Oznacza to, że 4,5% z nich kliknęło w reklamę i przeszło na stronę.

Etap 2: Strona lądowania (landing page)

O tym jak stworzyć od podstaw stronę lądowania, pisałem kilka tygodni temu w artykule pt.: „Jak stworzyć darmowy landing page krok po kroku i oszczędzić 1000 zł?”.

W moim przypadku strona lądowania, czyli strona na której znalazł się użytkownik po kliknięciu w reklamę wyglądała następująco.

Zresztą ta podstrona jest nadal dostępna pod adresem https://www.pawelkepa.pl/nieuganiajsie i nadal możesz skorzystać z darmowego kursu, który reklamowałem.

Jakie jest pierwsze wrażenie? Strona jest prosta – czysta, przejrzysta, biała i mieści się na jednym ekranie. Ale przede wszystkim jest spójna z reklamą. Wygląda bardzo podobnie. Użyte jest to samo zdjęcie, które wyświetliło się przy reklamie. Kolor przycisku również jest tego samego koloru, który użyty był w reklamie.

To spójność powoduje, że użytkownik się przyzwyczaja i jest bardziej skłonny do tego by drugi raz kliknąć w to samo z czym ma już pozytywne doświadczenie. To pozwala, aby użytkownik coraz bardziej się przyzwyczajał i od pozornie błahej czynności, jaką jest kliknięcie w reklamę, kliknął na końcu przycisk zapłaty za zakupy.

Jak być może wiesz, lubię testować, dlatego ta strona pokazuje się też losowo z przyciskiem w kolorze pomarańczowym. W tym przypadku użytkownik nie widzi tej spójności i liczba zakupów jest mniejsza.

Nie będę tutaj zbytnio skupiał się na tekście, którego użyłem. Jest on również spójny z tym, co było umieszczone w opisie reklamy na Facebooku. Czyli powtórzenie od myślników tego, co znajduje się w kursie. Dodatkowo widzisz jeden duży nagłówek, który prosto mówi o tym co jest w środku. Mówi też, jaką korzyść odniesie osoba, która zdecyduje się dołączyć do kursu.

Na samym dole jest oczywiście zielony przycisk, w którym po raz kolejny powtarzam, że szkolenie jest darmowe.

Dopiero po jego kliknięciu wyskakuje okienko z prośbą o podanie adresu email, na który ma zostać wysłane szkolenie oraz ebook. Znów powtarzam, że szkolenie jest darmowe.

Naturalną rzeczą jest to, że klikamy we wszelkie obrazki. Dlatego również kliknięcie w obrazek ebooka, który znajduje się na stronie lądowania powoduje otwarcie powyższego formularza.

Etap 3: Oferta nie do odrzucenia (One Time Offer)

Dopiero teraz, w trzecim kroku czas na ofertę. A właściwie, jeśli wliczyć w to wszystko budowanie relacji z czytelnikami bloga to jest krok czwarty.

Dokładnie wyglądało to tak, że po przejściu poprzedniego kroku wyświetliła się strona z podziękowaniem, czyli komunikat: „Za kilka minut obiecane materiały trafią na podany adres email :) A tymczasem zapraszam Cię do zapoznania się z poniższą wiadomością!”

I celowo na samym końcu użyłem słowa „wiadomością” a nie „ofertą”. Bo na początku miałem rzeczywiście do przekazania wiadomość. Natomiast koniec końców była to strona z ofertą mojego świątecznego ebooka.

Ale nie taka zwykła. Po pierwsze była to strona w stylu jednorazowej oferty, czyli tzw. One Time Offer. Z czym to się wiąże?

Przede wszystkim, z tym, że oferta jest atrakcyjna. Ebooka można był wtedy dostać z ponad 40% rabatem. Ale oferta była limitowana na dwa sposoby. Po pierwsze zobaczyć ją można było tylko raz. Kiedy użytkownik podawał swój adres email to system sprawdzał czy taka osoba widziała już ofertę i jeśli tak nie było, to ją wyświetlał. Za drugim razem pokazywała się już zwykłe podziękowanie za dołączenie do kursu (bez oferty).

Drugi sposób na limitowanie to zegar. Zegar ten odliczał czas 30 minut. Dokładnie tyle użytkownik miał na podjęcie decyzji czy kupuje czy nie. Po ukończeniu odliczania strona oraz oferta wygasała. Zobacz poniżej jak wyglądał początek tej oferty.

Przy okazji tamtej oferty i dość krótkiego okresu promocyjnego nie próbowałem jednak testować jej na inne sposoby. Mógłbym np. zaproponować inną ofertę, inną cenę, inny opis oferty, wersję video lub też zmienić czas odliczania, skracając go np. do 15 minut. A takie zmiany mogą bardzo mocno wpłynąć na końcowe rezultaty.

Etap 4: Sprzedaż

Ostatni etap to oczywiście sprzedaż. Samą sprzedaż obsługuje zwykły sklep internetowy. Jak stworzyć taki sklep w kilka minut pokazywałem w artykule pt.: „Jak założyć sklep internetowy krok po kroku bez programowania od podstaw?”.

Dzięki temu mogłem w prosty sposób ustawić cały proces dodawania do koszyka, wysyłki maili i pobierania płatności. Wszystko to działo się automatycznie.

W każdym systemie sklepowym każdy produkt ma przycisk dodawania do koszyka. A ten przycisk ma zazwyczaj swój własny link. Wystarczy, że ten link podpiąłem pod przycisk zakupu na stronie z ofertą. Po jego kliknięciu użytkownik przeskakiwał od razu do koszyka gdzie czekał na niego już dodany produkt.

Podsumowanie

Zdobycie pierwszego Klienta może być dość trudne. Czasami przeszkadzają w tym często powielane błędy. Jak widzisz, nie pokazałem tu żadnych spektakularnych liczb.

Najważniejsze jednak jest dla mnie kilka spraw. Wyszedłem na plus – cała ta akcja przyniosła mi zysk w postaci niecałych 500 zł. Cieszyłbym się jednak równie bardzo nawet gdybym wyszedł na 0. Dlaczego? Bo chodziło tu głównie o przełamanie pierwszych lodów sprzedażowych oraz pozyskanie adresów email osób, które są potencjalnie zainteresowane tym co mam do sprzedania.

Pokazałem tu przykład sprzedaży ebooka. Ale w dokładnie ten sam sposób możesz oferować każdą inną rzecz.

Kolejna ważna rzecz w podsumowaniu to kwota, jaką możesz wydać na pozyskanie Klienta. Jak widzisz w pierwszej tabelce u mnie koszt pozyskania Klienta wyniósł 4,54 zł a koszt pozyskania jednego adresu email 27 groszy!

Wiem jednak jaka jest moja marża i jaka jest średnia wartość Klienta w czasie (100 zł). Stąd też wiem, że maksymalnym kosztem pozyskania jednego Klienta jest u mnie 10 zł. Oznacza to, że obciąłem ten koszt o ponad połowę. I tak długo dopóki średnio wynosi on poniżej wspomnianych 10 zł jestem w stanie inwestować w daną reklamę.

I to niezależnie od tego czy w danym momencie (po pierwszej sprzedaży danej osobie) koszt ten się zwraca czy nie. Bo wiem, że będą kolejne sprzedaże. Wiem też, że będą kolejne sprzedaże spośród osób znajdujących się na liście mailingowej.

Najgorszy jest bowiem pierwszy etap. Do momentu pierwszych sprzedaży. Później tworzy się z tego wszystkiego cykl. Miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu na blogu pojawiają się kolejni czytelnicy i oni również przebywają ze mną 7 miesięcy po czym dokonują pierwszych zakupów. Za tydzień przybędą nowi czytelnicy itd. itd. Cykl się nakręca.

Oczywiście 7 miesięcy to akurat mój przypadek. U ciebie może to być tydzień, miesiąc, rok a nawet 5 lat. Wszystko zależy – np. od branży, w której działasz.

Co można zrobić dalej?

Mam nadzieję, że po lekturze tego artykułu Twoje działania reklamowe będą wyglądały inaczej i co najważniejsze będą skuteczne.

Reklama, którą omówiłem miała miejsce w listopadzie. Od tego czasu powtórzyłem jej emisję kilkukrotnie. Efekty nadal są podobne. Teraz jednak mogę w reklamę wrzucić większy budżet (200-300 zł) i nadal efekty są niemal identyczne.

Ale zmieniam też rzeczy, o których mówiłem powyżej – zdjęcia, ofertę, czas itd. To taki ciągły proces doskonalenia. Nie czekałem aż moja reklama będzie perfekcyjna tylko wystartowałem i dopiero teraz ją ulepszam.

Masz pytania? Na pewno pojawiły się takie podczas lektury. Jeśli tak, to napisz, np. poniżej w komentarzu. Chętnie odpowiem na każde z nich :)

Przeczytaj także:

 

Zdjęcie: Pixabay